Strona główna » Batu Caves hinduistyczna świątynia w Malezji

Batu Caves hinduistyczna świątynia w Malezji

by Bartek
batu caves kuala lumpur malezja

Kuala Lumpur to prężnie rozwijająca się malezyjska aglomeracja z tzw. aspiracjami. Wieżowce mkną ku niebu chyba nawet szybciej niż w Hong Kongu. Niedaleko od miasta jest jednak pomnik dokumentujący potęgę przyrody, przy której szkło i beton są niczym. Batu Caves odkryto w XIX wieku i od razu przystąpiono do modelowania zespołu jaskiń na potrzeby wyznawców hinduizmu. Udało się?

Batu Caves

Ok. 1860 roku pewien chiński rolnik przechadzał się po okolicy szukając guano (odchody ptaków i nietoperzy), jako świetnego nawozu dla upraw. Eksplorując nieco górzysty teren natknął się na zespół jaskiń… i tak to się zaczęło. Już 30 lat później hinduistyczna mniejszość zamieszkująca te tereny obchodziła w Batu Caves swoje święto Thaipusam.

Thaipusam to święto hinduistyczne obchodzone ku czci boga wojny Murgana. Jego data jest ruchoma i zależna od pełni księżyca na przełomie stycznia i lutego. Jedną z form modlitwy jest umartwianie się pielgrzymów poprzez noszenie ciężarów lub uszkadzanie czy przekłuwanie ciała.

Dojazd z miasta

Można skorzystać z Grab, można też pociągiem. Ponieważ ta druga opcja jest tańsza i pozwala na obcowanie z lokalnymi mieszkańcami, nie mieliśmy w zasadzie innego wyjścia niż z niej skorzystać 🙂 Pociągi kursują na linii pomiędzy Tampin na południu a właśnie Batu Caves na północy, odwiedzając po drodze centrum Kuala Lumpur. Mieszkaliśmy dosłownie 150 m od stacji kolejowej Putra, i stąd ruszyliśmy na tę jednodniową wycieczkę „za miasto”. Ale jaki pociąg wybrać? KTM Komuter. Przejazd kosztował nas 2,60 RM za osobę (jakieś 2,30 zł). Skorzystaj z wyszukiwarki stacji, rozkładów i cen:

kuala lumpur malezja stacja pkp pociąg kolej ktm

Stacja kolejowa Putra po prostu jest i nic bardziej ciekawego nie uda mi się napisać. Aha, miała zepsuty biletomat i musieliśmy na migi dogadać się z panem z okienka, który ni w ząb nie rozumiał angielskiego. Nawet wypowiadane jak mantra „Batu, Batu Caves” zdawało się trafiać w studnię bez dna. Pomogła dopiero mapa.

Malezyjska punktualność

Może tak tylko trafiliśmy, ale panuje tu iście afrykańskie podejście do zarządzania czasem. Rozkład rozkładem, a pociągi jeździły swoim rytmem. Przez stację przejeżdżało ich dużo, ale nie wszystkie zatrzymywały się. Dzięki temu do Batu Caves trafiliśmy z ok. 90 minutowym poślizgiem, nie licząc czasu przejazdu. Ach, ile frajdy sprawiało nam siedzenie na twardej ławeczce przy drodze szybkiego ruchu, wdychając spaliny i licząc podkłady kolejowe…

W końcu jednak nasz skład podjechał. Był przepełniony. Na ten sam pomysł co my wpadła chyba połowa turystów i z 300 tysięcy mieszkańców miasta. Na szczęście ekstremalnie wydajna (zzzimna…)  klimatyzacja w wagonie pozwoliła wreszcie nabrać powietrza. W takich oto warunkach, na stojąco, dojechaliśmy do stacji końcowej.

  • System wejść/wyjść pasażerów z peronu do wagonu jest rozwiązany na wzór Bangkoku czy Hong Kongu, ale traktowany chyba mniej serio. Inaczej sprawa się ma z wagonami tylko dla kobiet i dzieci – tutaj prawo szariatu jest bezwzględne. Zawiadowca ze śmiesznymi chorągiewkami (mamy XXI wiek) zawsze stawał dokładnie w miejscu, gdzie znajdowały się drzwi wagonów dla pasażerów płci żeńskiej.
  • W Kuala Lumpur mamy kilka różnych opcji transportu kolejowego, które nie do końca są ze sobą kompatybilne, choć zatrzymywać się mogą na tych samych stacjach. Warto zatem dokładnie przeanalizować trasę.

Batu Caves, czyli co?

Do Batu Caves trafiliśmy dokładnie w przeddzień święta Thaipusam. Napisać, że było gwarno to jakby porównać ryk silników samolotu do śpiewu słowików. Kakofonia dźwięków dosłownie rozrywała nam bębenki, a przecież główne uroczystości miały nastąpić następnego dnia. Ze stacji do ogrodzonego kompleksu dotarliśmy nieco naokoło, podziwiając ustawione – jak na prawdziwym targu – stoiska z prawiewszystkim. Prawiewszystkim były w tym wypadku bransoletki, kolczyki, street food, fryzjer, malowanie włosów i twarzy, świąteczne okrycia, paliwo do skuterów, coś jak lemoniada, kwiaty i wieńce. Coś na pewno zostało pominięte…

batu caves kuala lumpur malezja wieńce z kwiatów kobiety
batu caves kuala lumpur malezja brama główna
batu caves kuala lumpur malezja fryzjer

Główny plac jest bardzo rozległy, choć poprzecinany alejkami z kramami. Wszędzie przelewały się masy turystów wymieszanych z odświętnie ubranymi pielgrzymami. Nad głowami w sposób nieprzerwany ryczały megafony przypominające te z giełd samochodowych w Polsce – spiker coś mówił, ale nie za bardzo wiadomo co. Trochę nam zabrało, aby przyzwyczaić się do tutejszej atmosfery. Niby podniosła i skłaniająca do refleksji, ale podszyta komercją i odarta z aury mistycyzmu.

batu caves kuala lumpur malezja schody posąg
batu caves kuala lumpur malezja pielgrzymi modlitwa thaipusam

Murugan to hinduistyczny bóg wojny i zwycięstwa. W Batu Caves możemy podziwiać jego wysoki na 43 m posąg wykonany z 1550 m3 betonu, 250 ton stalowych prętów i 300 litrów złotej farby. Czy jest zabytkiem? Nie. Powstał raptem w 2009 roku, ale jest największym na świecie.

Schody do nieba

Prawdziwa przygoda zaczęła się tuż przy posągu Lorda Murugana, gdzie znajduje się ozdobna brama oznaczająca początek wspinaczki. Czy było stromo? I to jak! raptem 100 metrów pod górkę, ale 272 potężne schody swoje zrobiły. Oczywiście przystawaliśmy aby zaczerpnąć nieco tchu, ale wtedy zaczynały się kręcić koło nas makaki. Małpki wyćwiczyły sobie ludzi w sposób wręcz perfekcyjny. Co prawda nie zauważyliśmy, aby zaczepiały innych ale bezwstydnie grzebały w śmieciach szukając pożywienia i grupami skakały po poręczach ganiając się z jednej strony na drugą. Było ich naprawdę dużo – makaków i śmieci. Tych drugich – o zgrozo – chyba nawet więcej niż myślałam. Smutne to i nie napawające optymizmem.

batu caves kuala lumpur malezja schody małpka makaki
W sierpniu 2018 r. schody zostały odmalowane… w kolorach tęczy!
batu caves kuala lumpur malezja schody turyści
malezja małpka makak

Temple Cave – Jaskinia Katedralna

Widok z góry był onieśmielający, ale ruszyliśmy wgłąb jaskini. Tak myśleliśmy, ale weszliśmy na teren kompleksu jaskiń, z których największą (i przy okazji pierwszą) jest Jaskinia Katedralna. Spodziewaliśmy się czegoś na kształt Kaplicy św. Kingi w Wieliczce, ale zastaliśmy naturalny twór o wiele rozleglejszy. Panująca tu wilgoć bliska była 100%, więc momentalnie nasze ubrania stały się klejące, także za sprawą nieustannie kapiących ze stalaktytów kropel wody.

batu caves kuala lumpur malezja temple cave jaskinia katedralna panorama
batu caves kuala lumpur malezja temple cave jaskinia katedralna schody

Takiej mieszanki kulturowo-religijnej jeszcze nie widzieliśmy. Pielgrzymi z różnych części Malezji, Singapuru i Tajlandii dość licznie przybyli na święto/festiwal Thaipusam, skutkiem czego była feeria barw, zapachów, dźwięków i zachowań. Czuliśmy się intruzami na uroczystości religijnej, choć wokół było mnóstwo innych turystów. Mieliśmy dość wyraźne poczucie odrębności naszej kultury od zastanej w Batu Caves. Nie było to nieprzyjemne – wręcz przeciwnie. Dawno nie otrzymaliśmy tulu doznań na raz. Szanując cel wizyty pielgrzymów staraliśmy się czerpać jak najwięcej nie przeszkadzając im w modlitwach i medytacjach.

batu caves kuala lumpur malezja pielgrzymi rodzina oczekiwanie
batu caves kuala lumpur malezja temple cave pielgrzymi
batu caves kuala lumpur malezja pielgrzymi oczekiwanie 2
batu caves kuala lumpur malezja pielgrzym ołtarz
haart banner 100 zł airbnb

… i jeszcze parę schodków

Jaskinia Katedralna na swoim drugim końcu ma kolejne schody. Nie, nie w dół 🙂 Czuliśmy, że muszą prowadzić do wyjątkowego miejsca, ponieważ z dołu dostrzegaliśmy kłęby dymu i potężne ściany porośnięte zielenią. No i makaki oczywiście. Wdrapaliśmy się więc, a naszym oczom ukazała się niewielka hinduistyczna świątynia z kolejką wiernych czekających na formę namaszczenia i podejścia bliżej.

Makaki beztrosko skakały niczym górskie kozice na stromych zboczach, nic sobie nie robiąc z uroczystości trwających kilkanaście metrów pod nimi. Ich wrzaski skłoniły nas do podniesienia wzroku, aby zobaczyć fantastyczne dzieło natury:

batu caves kuala lumpur malezja przyroda
batu caves kuala lumpur malezja pielgrzymi grota
batu caves kuala lumpur malezja haart hania kozłowska
batu caves kuala lumpur malezja pielgrzymi modlitwa

Na lewo od schodów prowadzących do Temple Cave znajduje się Ramayana Cave (z 15 metrowym posągiem Hanumana u wejścia), przedstawiająca sceny z życia boga Ramy. Ta atrakcja jest płatna (kilka RM/zł) i dość niedawno barwnie odrestaurowana w hinduskim stylu, ale nie kupiła nas. Cóż, kwestia gustu.

35 RM (32 zł) za przechadzkę klaustrofobicznym korytarzem przez ciemną jaskinię nietoperzy (Dark Cave)? Dlaczego nie, ale podczas naszej wizyty ta atrakcja była wyłączona z użytkowania. Wejście do niej widać idąc schodami do Temple Cave.

Cave Villa to zespół połączonych jaskiń (Art Gallery Cave, Museum Cave) stanowiący galerię obrazów i rzeźb poświęconych historii Murugana. Czy warto? Miłośnicy hinduizmu z pewnością tu zajrzą, ale należy pamiętać, że po remoncie w 2008 roku otwarto tu także mini zoo. Opinie o tym przybytku nie są zbyt pochlebne z uwagi na mało humanitarne warunki przetrzymywania zwierząt. Zakaz wykonywania zdjęć także wydatnie wpływa na małą atrakcyjność miejsca. No i cena, 15 RM (14 zł) to stanowczo za dużo.

Festyn = handel + jedzenie

Było coś dla ducha, ale ciało też potrzebowało paliwa. W drodze powrotnej na stację kolejową przemierzaliśmy kolejne metry klucząc między straganami niczym w labiryncie alejek w IKEA. Kiedy już chcieliśmy spróbować hindi-food szybko okazywało się, że warunki sanitarne są jednak gorsze od tych na ulicach Kuala Lumpur. Daliśmy sobie spokój, bo większość nas interesującego jedzenia mogła w tym upale i wilgotności zadziałać jak środek przeczyszczający. Zatrzymaliśmy się więc na napojach izotonicznych – świetnych w smaku, w miarę „niechemicznych” i bardzo popularnych w Malezji 100 Plus oraz A&W. Choć turystów wokół trochę było szybko zauważyliśmy, że żywym zainteresowaniem cieszy się Szymek, smagany wzrokiem przez sprzedawców. No tak, blondyn z Europy.

malezja street food jedzenie
kuala lumpur malezja street food cola a&w 100plus

Kiedyś trzeba wrócić

Stacja kolejowa Batu Caves nie wyróżnia się niczym na tle mijanych i odwiedzonych przez nas wcześniej. No może tylko tym, że dostęp na peron jest zamykany bramą pilnowaną przez umundurowanych sokistów (pol. Służba Ochrony Kolei), a kasy są de facto poza samą stacją. Po Tajlandii to kolejny kraj, gdzie przywiązanie do służbowych garniturów i wojskowego drygu jest na porządku dziennym.

Ciekawostką jest fakt, że w kierunku Batu Caves biletami były żetony znane chociażby z Bangkoku czy Kijowa, natomiast w drodze powrotnej mieliśmy karty zbliżeniowe, podobne do Octopus w Hong Kongu. To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że opanowanie systemu komunikacji miejskiej i podmiejskiej w Kuala Lumpur to wyższy stopień wtajemniczenia.

malezja stacja kolejowa w batu caves

Będąc już pod Regalia Suite (mieszkanie) odwiedziliśmy nieopodal leżący Putra Mall, gdzie w wolnym tempie podążyliśmy do wcześniej przetestowanej knajpki. Już wiem dlaczego Malezyjczycy tak bardzo kochają centra handlowe. Klimatyzacja! To naprawdę fantastyczny wynalazek, który w tej szerokości geograficznej pozwala normalnie funkcjonować.

Trochę umęczeni postanowiliśmy jeszcze zaliczyć basen i to był strzał w dziesiątkę. Wieczorami na 37 piętrze panował tłok, ale my pojawiliśmy się tam dużo wcześniej. To był zupełnie inny świat od tego w Batu Caves – przyroda zastąpiona strzelistymi wieżowcami.

kuala lumpur malezja jedzenie lokalne putra mall pwc
kuala lumpur malezja jedzenie putra mall pwc
kuala lumpur malezja regalia suite basen na dachu

Warto jechać do Batu Caves? Zobacz film

Zdecydowanie tak. Nawet jeśli ta atrakcja turystyczna jest pozbawiona religijnej wyjątkowości, to ciągle pozostaje budzącym podziw pomnikiem przyrody. Ta po raz kolejny pokazała co można zrobić ze skał w parę(naście) milionów lat… a potem pojawił się człowiek ze swoimi śmieciami i betonem.

Batu Caves pozostaje niezmiennie, obok Petronas Towers, Georgetown, Langkawi czy Cameron Highlands – jedną z głównych atrakcji Malezji, a będąc położoną tak blisko stolicy wręcz zachęca do wypadu na kilka dobrych godzin. Poza murami kompleksu jest trochę garkuchni, gdzie można coś bezpiecznie dla żołądka zjeść. Dojazd jest bardzo komfortowy i szybki (kolej). Inność kulturowa i religijna tego miejsca są prawdziwym magnesem dla człowieka Europy, spragnionego zobaczyć coś oryginalnego. No właśnie… Znacznie mniej oryginalne są śmieci, brud, wałęsające się hordy małp i cała ta komercyjna otoczka. Razem burzą całkiem przyjemny obraz najważniejszej hinduistycznej świątyni poza Indiami.

Pozostaje zatem trzymać się natury i skupić uwagę na walorach przyrodniczych. Batu Caves oferuje ponad 160 ścieżek dla grotołazów i maniaków wspinaczek, a znaczna część jaskiń spośród skatalogowanych 2 km nie została dotąd dokładnie spenetrowana. Podobnie jak występujące tylko tu endemiczne gatunki zwierząt. Niech tak zostanie.

5 3 głosów
Oceń wpis:

Podobne

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Chwil
Chwil
5 lat

Mega ciekawe miejsce 🙂 Bardzo fajna relacja, dzięki za wiele przydatnych informacji 🙂

HAART
Admin
5 lat
Odpowiedz  Chwil

Dziękuję. Postaram się szybko przygotować film 🙂

2
0
Ciekawy wpis? Dodaj swój komentarz.x