Bangkok atrakcje ma rozsiane na dość dużej przestrzeni, co wymusza korzystanie ze zmechanizowanego transportu. Z resztą, ciężko sobie wyobrazić spacer zatłoczonymi ulicami ekstremalnie gwarnego miasta wielu kultur, nie licząc specjalnie do tego wytyczonych miejsc. Tych jest jednak niezbyt wiele i skupiają się wokół świątyń lub innych atrakcji typowo turystycznych. Postanowiliśmy jednak zwiedzić fragment Bangokoku pieszo. Z dzieckiem. Ostatni dzień pobytu w tym mieście był chyba najbardziej „wydeptanym”. Ale było warto.
Bangkok atrakcje – Jim Thompson House
Zaplanowane słodkie lenistwo trwało raptem do 9 rano – skoro dziś 27.01.2017 to mamy chiński Sylwester. Smocza procesja po okolicznych uliczkach skutecznie wyrwała nas z błogiego letargu. Dwie godziny później już się nudziliśmy i zaplanowane popołudniowe wyjście na miasto przesunęliśmy o godzinę do tyłu. Cudownie jest jechać BTS bez przesiadek i mieć miejsce siedzące. Brak presji czasu pozwolił na nieco spokojniejsze tempo „zaliczania” ciekawostek Bangkoku. Na pierwszy ogień poszedł dom Jima Thomsona. Ładny, ciekawy, wciśnięty między drapacze chmur przykład tajskiej architektury z dawnych lat. Wstęp 150 THB od osoby nie przekonał nas, aby wejść dalej niż na niewielki dziedziniec – wszystko wyglądało jak teatr dla turystów – higienicznie czyste, przygotowane w szczegółach, z bogatymi opisami po angielsku. Nie takiej Tajlandii szukaliśmy. Wolimy miejski brud, ponieważ jest bardziej prawdziwy i egzotyczny dla Europejczyka.
Bangkok atrakcje – MBK
Chiński Nowy Rok to także całkiem spory kiermasz przy MBK. Ryż z krewetkami, wieprzowiną i groszkiem kosztował jednak dwukrotność tego, do czego przywykliśmy na straganach pod domem. Mimo to skosztowaliśmy dobrodziejstw kuchni Państwa Środka. Smakowało nam. Samo centrum jest ozdobione od frontu gigantycznym królikiem… i choinką. Czym zatem jest to miejsce? W 1985 roku centrum handlowe Mah Boon Krong (MBK) było największym centrum handlowym w Azji (!), ale od tego czasu wiele się zmieniło. Obecnie to 8 pięter z ok. 2 000 sklepów i ok. 100 000 odwiedzających dziennie. Czy to dużo? Na nas zrobiły wrażenie tłumy zakupoholików, choć do końca to centrum handlowe nie kupiło naszych dusz… i portfeli. Wbrew obiegowym opiniom nie jest tutaj najtaniej, a wybór towarów – choć gigantyczny – trąci tanimi podróbkami. Płaci się za centralną lokalizację.
Automaty i gry video
Musieliśmy odwiedzić centrum rozrywki dla młodszych na jednym z wyższych pięter, gdzie Szymon wykorzystał moment na kilka przejażdżek motorem i walenie młotkiem w stół (taka gra). Młodsi Tajowie lubią spędzać tu czas, choć to droga rozrywka. Dziewczyny w szkolnych mundurkach wydają krocie na proste automaty do łowienia pluszaków, a „panowie” na różnego rodzaju shooter’y i dance contest’y z komputerem. Błagalny wzrok Szymka wyciągnął nam z portfela 500 THB za kilka(naście) minut zabawy dla jednej osoby. Był wniebowzięty! W tym aspekcie Bangkok przypomina Tokyo – wszędobylskie automaty zagłuszające się nawzajem. Ciekawe doświadczenie, na raz.
Poczuliśmy głód
Chcieliśmy coś przekąsić, ale zauważyliśmy że wszyscy płacą taką samą plastikową kartą. Chwila obserwacji pozwoliła nam ustalić, że na ową kartę pre-paid wpłaca się określoną sumę pieniędzy, którą następnie wydajemy na wybranych przez siebie stoiskach. Sęk w tym, że nigdzie nie widzieliśmy punktu dystrybucji owych kart… i szybciutko stępiliśmy swoje zapędy kulinarne. Spostrzegawczy zauważą, że niedawno pałaszowaliśmy chińskie przysmaki, skąd więc taki głód? Był on na niebotycznym poziomie głównie z powodu fantastycznych witryn, na których pełno było azjatyckich przysmaków… z plastiku. Kierując się ku wyjściu z MBK minęliśmy wiele takich sklepów i ślinka zaczęła nam ciec niemalże automatycznie. My mamy sztuczne kwiaty, Tajowie (i nie tylko oni) półmiski pełne jedzenia z plastiku. Talerze wyglądały jakby dopiero co występowały w reklamie tv – kolorowe, błyszczące, apetycznie zaprojektowane.
Siam Center, Central World
Centrum Bangkoku jest tak zatłoczone i wielowarstwowe, że pomiędzy kluczowymi lokalizacjami wybudowano tzw. skywalk’i. Są to szerokie i zadaszone chodniki na betonowych filarach, wyniesione ponad ulice. Pozwalają na komfortowe (ale nie w szpilkach!) i bezkolizyjne przemieszczanie się pieszych. Korzystaliśmy z nich np. przy Lumpini Park, ale teraz chcieliśmy po raz ostatni poczuć Bangkok i zeszliśmy na dół.
Przecięliśmy Siam Center (luksusowe centrum handlowe vis a vis MBK) i idąc zwykłym chodnikiem dotarliśmy do Central World, kolejnego (a jakże) centrum handlowego. To było jednak hiper gigantyczne. Nic dziwnego, skoro łapie się w top 10 największych na świecie. Tak, Bangkok atrakcje dla fanów zakupów przygotował nieziemskie. Tutaj najmłodszy turysta został obdarowany zestawem kuponów rabatowych i chińskim ciasteczkiem z niespodzianką. Na okazyjne zakupy nie mieliśmy ani ochoty ani czasu, za to drugi słodki prezent zniknął w ustach Szymka w kilka sekund – to była chyba dobra wróżba na nowy chiński rok 🙂 Zmęczenie dawało się nam jednak już we znaki i wróciliśmy na skywalk, ponieważ…
Bangkok atrakcje – Pratunam Market
… celem naszej wędrówki był najwyższy budynek miasta – Baiyoke Hotel – a raczej taras widokowy na jego szczycie. Po drodze musieliśmy jednak przedostać się przez gąszcz handlarzy na Pratunam Market. Tutaj ulegliśmy jednej pani, która zaproponowała bardzo rozsądną cenę za popiersie Buddy. Chyba kończyła już dziś handel i udało nam się zbić cenę do 250 THB. Są 3 rodzaje figur Buddy, z których każda odpowiada za zdrowie, pieniądze, szczęście. Pieniądze szczęścia nie dają, a zdrowia sobie nie kupimy… więc wybraliśmy szczęście. Uniwersalna wartość 🙂 Sam Pratunam Market jest dość rozległym targiem wszystkiego, żyjącym zarówno w dzień jak i w nocy – po prostu zmienia się asortyment i dalej handluje. Ponieważ chcieliśmy obejrzeć miasto z góry po zachodzie słońca zdecydowaliśmy się przyspieszyć kroku, aby szybko dotrzeć do gwoździa dzisiejszego programu. Na szczęście cel jest tuż obok targu.
Bangkok atrakcje – Baiyoke Hotel / Sky Bar
Dotarliśmy na szczyt Baiyoke Hotel po 15 minutach stania w kolejce do windy i 80 sekundach jazdy. Najpierw jednak zapłaciliśmy po 400 THB od osoby. Trafiliśmy najpierw na piętro 77, gdzie mogliśmy się zapoznać z historią miasta i rzucić na nie okiem zza panoramicznych szyb. Kolejna winda zabrała nas na piętro 83, skąd piechotą pofatygowaliśmy się na poziom wyżej.
Wychodząc z ciemnego korytarza trafiliśmy na samobieżny skydeck pod chmurką, a raczej pod gigantycznymi światłami led, którymi był opasany szczyt budynku. Wtedy wiedzieliśmy już, że jest to najprzyjemniejszy moment tego dnia. Sam rzut oka na Bangkok z wysokości ok. 300 metrów zapiera dech w piersiach, a my spędziliśmy tam przeszło godzinę delektując się urbanistyczną panoramą jednego z największych miast świata. Przyjemny wiatr pozwalał odpocząć od ciężkiego, klejącego powietrza na dole, a względna cisza od kakofonii ulicy. Miasto otworzyło nam swoje czeluści pokazując koszmar komunikacyjny, magię kolorów, kontrasty architektoniczne i morze ludzi. A raczej ocean. Ta lokalizacja to z pewnością jedna z tzw. must-see Bangkoku. Po zachodzie słońca.
Baiyoke Sky Bar
Najmłodszy turysta dał nam w pewnym momencie do zrozumienia, że powinniśmy zmienić miejscówkę. Tak też zrobiliśmy. 83 piętro to głównie rozległy Sky Bar, gdzie w cenie wejściówki mogliśmy zamówić drinki. Były dość słabe i (o zgrozo!) z lodem niewiadomego pochodzenia, ale wiedzieliśmy, że już nic nie może nam zepsuć tego dnia. Było bajecznie – przyciemnione światło, względna cisza, widok miasta za oknem, wygodne fotele… Po tylu godzinach szaleńczej wędrówki rozpływaliśmy się sącząc rozweselające płyny. Wątek humorystyczny wtrącił na koniec dnia Pan HAART – woda w toalecie baru jest (wow!), ale trzeba ją dozować specjalną pompką z powodu niewystarczającego ciśnienia w rurach na tej wysokości.
Bye, bye Bangkok


źródło: mapy.google.pl


źródło: mapy.google.pl
Popołudniowo-wieczorne zwiedzanie miasta było miłą odmianą po dniach spędzanych w korkach i słońcu. Powrót do stacji BTS przebiegł nam nadspodziewanie szybko – nauczyliśmy się lekceważyć ruch uliczny i manewrować między samochodami. Pod domem zrobiliśmy jeszcze szybkie zakupy kolacyjne u „zaprzyjaźnionych” sprzedawców, a w samym mieszkaniu dokończyliśmy pakowanie walizek. Bangkok atrakcje zapewni każdemu, ale na nas przyszedł już czas.
Następnego dnia lecieliśmy na rajskie południe. Witaj Krabi!
Zobacz film
Uwaga! Jeśli skorzystasz z tego linku, otrzymasz w prezencie od Airbnb środki na podróże w wysokości 100 zł. Nie tylko do Tajlandii, choć Bangkok atrakcje ma piękne 🙂. Udanego urlopu!
same pyszności
Niektóre przyprawiały Szymka o zawrót głowy! 🙂
Lecę już w niedzielę! Nie mogę się doczekać 🙂
Super 🙂 Będziesz tylko w Bangkoku czy później jeszcze gdzieś jedziesz?
Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku życzę 🙂
Dziękuję i wzajemnie 🙂
Bangkok musi być super niezależnie od czasu 😛 Kiedyś wybiorę się na pewno! Pozdrawiam!
Polecam 🙂
zakochałam się w tym miejscu
Bangkok jest do zakochania 🙂 choć uważam, że to miłość na chwilę 😉