Dwór Barocco nie był oczywistą destynacją na szybki wypad za miasto. Ale po kolei. Czwartkowy wieczór w Warszawie. Pan HAART sprawdza internet szukając pomysłu na weekend. Cisza. Nic się nie dzieje, jak w polskich filmach. Nagle...
- Hania, musisz to zobaczyć!
Dwór Barocco
Dlaczego odwiedziliśmy Dwór Barocco?
- Niewiele hoteli, pensjonatów, kwater może się pochwalić tak wysoką oceną gości (9,6 na 10 pkt. wg booking.com)
- Niewiele miejsc ma tak pozytywne opinie dotyczące właścicieli - byłam przekonana, że to jakaś prowokacja 🙂
- Nie widziałam tak "bogatych" ścian nawet w muzeum
Rozmawiając na miejscu z p. Markiem zdałam sobie sprawę, że to był jego pomysł na wyróżnienie dworku z tłumu ofert. Pałaców, dworków czy zamków jest wiele w całym kraju. W wielu ustawiono stylowe meble i powieszono piękne obrazy, ale w żadnym nie widziałam takiej kolekcji ich kolekcji. W żadnym nad wanną nie miałam belgijskiej panoramy i w żadnym nie spotkałam się z takim dystansem do sztuki. Kolekcja przyciąga turystów, ale nie jest najważniejsza. To tylko wabik. To, co najważniejsze, kryje się w ludziach. W pakiecie noclegowym sprzedają optymizm i spokój. Zazdroszczę im tego luzu i dystansu do świata.
Dwór Barocco - gdzie to w ogóle jest?
Tutaj: 54.085053, 21.171140 🙂 a tak naprawdę do tego miejsca prowadzi polna droga, jak na końcu świata. Cisza…
Zatrzymujemy samochód i leniwie obserwujemy okolicę. Kilka starych gospodarstw. Prawdziwe dachówki, mech, konie. Słychać świerszcze i wiatr. Dalej przypominają o sobie bociany. Jak to wszystko inne od zgiełku miasta. Jak naturalne!
Dzieciaki biegają po ogrodzie...
Przy trampolinie, na wielkim słupie, mieszkają bociany, które wcześniej słyszeliśmy. Jest paw, pięć kotów, dwa psy i stado kur. Wkrótce mają do nich dołączyć gęsi. Jak oni nad tym wszystkim panują? Mają jeszcze czas dla gości? Jasne, że tak 🙂
Na naszym tarasie meble, które chętnie postawiłabym w salonie.
Koty leniwie przewracają się na kanapie. Co chwilę odwiedza nas REX. Ach tak, nie przedstawiłam wilczura - samca alfa wśród lokalnych zwierząt. Bez jego zgody nikt nie wejdzie na teren Dworu Barocco. Serio 🙂
Minęło kilka dni
... a ja nadal odkrywam nowe detale. Właściciele przez kilka lat podróżowali po świecie w poszukiwaniu mebli, obrazów, dekoracji. Wyszukiwane w małych sklepikach, na targach, w antykwariatach. Pan Marek opowiada o podróżach do Antwerpii. Czuję pasję i entuzjazm. Nie wiem, jakim cudem ma taki dystans do swojej kolekcji. Nie martwi się o meble i bibeloty. W sali z bilardem widzę rozbity porcelanowy statek. To tylko rzeczy…
Misiek zarządza bilard. Duży stół, kolorowe bile - idealna zabawka dla malucha 🙂 Zastanawiamy się na rowerami.
Dwór Barocco - tu się nie je, tu się delektuje
Śniadania są ucztą. Wielki eliptyczny stół ugina się od serów własnej produkcji, miodów, sałatek. W roli głównej jaja od kur spokojnie spacerujących po trawniku. Pan Marek tłumaczy gościom przepis na najlepszą na świecie nalewkę. Pod sufitem suszy się kiełbasa. Gorąca kawa i instrukcja: „Jak będziecie mieli na coś ochotę, to kuchnia jest otwarta. Czujcie się jak u siebie”. Kilka minut i mam wrażenie, że jesteśmy u dobrych przyjaciół. Bez nadęcia i powagi.
Postanowiliśmy sprawdzić okolicę. Aż bolą uszy od ciszy…
Wieczór.
Kolacja w zielonym domku. Kredens z nalewkami w użyciu. Misiek pada zmęczony. Siedzimy na tarasie z butelką wina. Cudownie…
Kilka dni w Dworze Barocco, a poczułam się jak nowo narodzona. Zamarzyłam o własnym domku na końcu świata, o zielonej trawie i wałęsającym się kocie. No i o kawie. Tak, takiej świeżo mielonej i pitej na tarasie.
Marzenia są po to, aby je realizować.