Niedawno prowadziłam warsztaty w Szkole Podstawowej nr 1 w Siemiatyczach i to był bardzo miło spędzony czas. Od samego początku czuć było dobrą energię. Dzieci przyszły ciekawe, podekscytowane i trochę niepewne, co właściwie będziemy robić. A kiedy tylko rozłożyłam na stole sznurki, włóczki i kolorowe dodatki, widziałam, że powstaną wspaniałe prace.
Z każdej strony było widać, że to będzie piękny, twórczy czas. Mieliśmy całe morze kolorów: miękkie włóczki, drewniane korale, sznurki i filcowe skrzydełka. Już po chwili sala zamieniła się w małą pracownię artystyczną. Ktoś plótł włosy lalce, ktoś inny szukał idealnego odcienia niebieskiego do sukienki, a w tle słychać było ciche rozmowy.

Każda praca była inna. Jedne lalki miały długie włosy, inne krótsze, część osób wybrała stonowane kolory sukienek, a inne tryskały feerią barw. Niektóre wyglądały jak małe dzieła sztuki, inne jak bajkowe postacie z dziecięcej wyobraźni. I właśnie to było w tym najpiękniejsze, że nie było dwóch takich samych aniołów ani lalek. W każdej pracy było widać charakter, pomysł, odwagę i serce autora.
To, co uwielbiam w takich spotkaniach, to ten moment, kiedy uczestnicy orientują się (bez względu na wiek), że naprawdę potrafią coś stworzyć własnymi rękami. Z prostych materiałów, korzystając z nożyczek i kleju, bazując na moich wskazówkach. Warsztaty były pełne skupienia, ale też radości, bo rękodzieło ma w sobie coś magicznego. Uspokaja, rozwija cierpliwość i daje ogromną satysfakcję.
Dla mnie to też zawsze przypomnienie, że tradycja i kreatywność mogą iść w parze. Rękodzieło to nie tylko piękna historia i dawne zwyczaje, ale to też świetny sposób, by dzieci odkrywały siebie i zobaczyły, że z niczego można stworzyć coś wyjątkowego.
Warsztaty pełne pasji i tradycji
Podczas zajęć rozmawialiśmy o tym, jak ważne jest rękodzieło w kulturze ludowej i jak wiele wartości kryje się w pracy rąk. Poruszyliśmy również temat ponownego wykorzystywania rzeczy, które są nam już niepotrzebne. Opowiadałam o tym, jak dawniej naprawiano ubrania, przerabiano je i wykorzystywano ponownie materiały, zanim jeszcze słowo „recykling” stało się modne.
Włóczki, z których dzieci tworzyły swoje lalki i anioły, w większości pochodziły właśnie z recyklingu. Wcześniej były czapkami, szalikami czy swetrami. Teraz, na warsztatach, otrzymały swoje drugie życie. Fajnie było patrzeć, jak uczestnicy z radością dają starym rzeczom drugie życie. Dzięki temu przekonali się, że tworzenie może być wspaniałą zabawą, a tradycyjne techniki rękodzielnicze mogą mieć nowoczesne, ekologiczne oblicze.




Projekt „Podlaskie rękodzieło – tradycja w nowoczesnym wydaniu”
Warsztaty w Siemiatyczach odbyły się w ramach projektu „Podlaskie rękodzieło – tradycja w nowoczesnym wydaniu”. To pomysł Fundacji Rozwoju Edukacji i Przedsiębiorczości, wspierany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w programie „Nasze tradycje”.
Projekt ma jeden główny cel: pokazać, że rękodzieło z Podlasia nadal żyje i ma się świetnie. Chodzi o to, żeby przypomnieć, jak bogata jest nasza lokalna kultura i jak wiele można z niej czerpać, nawet w dzisiejszym, cyfrowym świecie.
W ramach projektu powstaje platforma internetowa, na której podlascy twórcy będą mogli pokazać swoje prace, opowiedzieć o sobie i o tym, jak powstaje ich rękodzieło. To świetny sposób, żeby tradycję przenieść do sieci i dotrzeć do nowych odbiorców.
Druga część projektu to warsztaty dla uczniów szkół podstawowych, prowadzone przez lokalnych artystów i rękodzielników. To właśnie w ich ramach spotkałam się z dziećmi w Siemiatyczach. Chodzi nie tylko o naukę technik, ale też o wspólne działanie, rozmowę o tradycji i budowanie więzi między pokoleniami.
Projekt trwa od czerwca do grudnia 2025 roku i jest niekomercyjny, robiony z myślą o tym, by ocalić to, co nasze, i pokazać, że tradycja może być pięknie nowoczesna.
Tradycja w nowoczesnym wydaniu
Spotkanie w Siemiatyczach było dla mnie bardzo miłym doświadczeniem. Tyle energii, uśmiechów i małych odkryć w jednym miejscu! Uczestnicy pokazali, że rękodzieło wciąż potrafi zachwycać, a tradycja jest czymś, co można tworzyć na nowo, po swojemu. Każda lalka i każdy anioł miały w sobie coś wyjątkowego.
Patrząc, jak skupione dłonie wiążą sznurki i układają włóczki w kolorowe formy, pomyślałam, że właśnie w takich chwilach tradycja naprawdę żyje. To nie muzeum ani wystawa, to codzienne, proste tworzenie, które łączy ludzi.
Cieszę się, że mogłam być częścią tego projektu i wnieść swoją cegiełkę w pielęgnowanie podlaskiego rękodzieła. Bo czasem naprawdę wystarczy odrobina włóczki, trochę wyobraźni i chęć zrobienia czegoś własnymi rękami, żeby powstało coś wyjątkowego.








