Najdzikszy kraj Europy, leżący między Włochami a Grecją. Zapomniany przez historię, zniszczony komunizmem. Kraj obecnie znany z tego, że jest nieznany. Kraj fascynująco inny, a tak bliski. Albania na własną rękę to jedyny sensowny sposób na zwiedzanie tej części Bałkanów. Byliśmy tam fascynujących 15 dni. First things first jak to mówią potomkowie Szekspira, a więc ile to kosztuje?
Transport
Albania na własną rękę to pomysł, który możemy zrealizować na 2 sensowne sposoby:
- dojazd własny samochodem;
- dolot do Tirany lub na Korfu i wynajęcie auta;
Jesteśmy praktyczną rodziną, więc porównaliśmy zalety/wady obu opcji i wybraliśmy lot. Głownie z uwagi na oszczędność czasu i... promocję Black Friday w Austrian Airlines (-15 %). Woleliśmy dopłacić za komfort szybkiego dotarcia do celu także z innego powodu. Mieszkając na wschód od Warszawy mamy utrudniony dostęp do dróg szybkiego ruchu, a sama trasa wymagałaby wielogodzinnych męczarni w samochodzie + nocleg.
Samolot
Lot Austrian Airlines odbywał się z przesiadką w obie strony w Wiedniu. Do tego miasta lecieliśmy z Warszawy Adria Airlines (słoweńskie linie, taki podwykonawca). W drodze do Albanii zaliczyliśmy 30 min. opóźnienie na Okęciu. To spowodowało, że w Wiedniu byliśmy na płycie grubo po zamknięciu odprawy na kolejny odcinek lotu. Austriacka organizacja - przechwyciła nas obsługa naziemna, która busem przewiozła do kontroli paszportowej i osobistej, a stamtąd do kolejnego samolotu. Ten cały pośpiech został nagrodzony... kolejnym opóźnieniem o 60 min. O nim pan HAART dowiedział się z sms wysłanego przez aplikację Flio. Droga powrotna przebiegła praktycznie zgodnie z rozkładem.
Samolot kosztował nas (2+1) 1 451,20 zł. Cena byłaby niższa, ale dopłaciliśmy 210 zł za walizkę 20 kg. 483,73 zł średnio za osobę to ciągle dobra cena jak na ten kierunek.
Wynajęcie samochodu
Choć kraj nie słynie z rozwiniętej sieci dróg (dyplomatycznie pisząc) to opcji wynajęcia auta z wypożyczalni jest co najmniej dużo. Znaleźliśmy dobrą ofertę poprzez Auto Europe w lokalnej wypożyczalni Albania RAC. Chociaż samochód - w tym przypadku Hyundai i10 - wykupiliśmy z opcją ubezpieczenia bez wkładu własnego, to byliśmy gotowi na blokadę kilku tys. zł na karcie kredytowej. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Obsługa uporała się z nami w 15 minut, bez skrupulatnego raportowania uszkodzeń karoserii, sprawdzania licznika czy miliardów podpisów na niezrozumiałych dla nas drukach. W gratisie dostaliśmy prawie 1/4 baku, choć polityka wypożyczalni to empty-empty (dostajemy min. ilość paliwa i oddajemy także prawie pusty).

Ponieważ lot powrotny mieliśmy o nieziemskiej porze 04:20 rano, zdanie auta ograniczone było tylko do położenia kluczyków na blacie punktu obsługi w hali przylotów/odlotów. Albania na własną rękę w wynajętym samochodzie wzbudziła w nas podobnie miłe wspomnienia jak Gran Canaria.
Wynajęcie auta na 14 dób kosztowało 1 108,76 zł z uwzględnionym ubezpieczeniem wkładu własnego, także dotyczącym uszkodzeń szyb czy podwozia. To daje bardzo przyzwoite 79,20 zł za każdą dobę. Ponieważ zabraliśmy z domu specjalny pas bezpieczeństwa dla dziecka, nie płaciliśmy dodatkowo za fotelik.
Albania na własną rękę - ubezpieczenie
Nasz standardowy punkt na każdy wyjazd. Europa czy nie, nie ruszamy się z miejsca bez zabezpieczenia ewentualnej hospitalizacji czy losowych zdarzeń wymagających wizyt ambulatoryjnych czy zakupu leków. Ponieważ swego czasu natknęliśmy się na BeforeYouGo (EDIT: obecnie to część Europ Assistance) także tym razem skorzystaliśmy z opcji ubezpieczenia w tej firmie. Wszystko zrobiliśmy poprzez aplikację na smartfonie... z 25% rabatem. Mamy na to tajemniczy patent 🙂
Ubezpieczenie kosztowało nas 177 zł, a więc 3,93 zł za osobę na dzień. Wersja premium opiewała na np. leczenie i assistance 300 000 zł, ratownictwo 50 000 zł czy OC 100 000 zł. Nie wzięliśmy najwyższej opcji, ponieważ opieka medyczna w Albanii jest dość słabo rozwinięta i nie kosztuje miliona monet.
Albania na własną rękę - mieszkanie
Albania na własną rękę nie ma za bardzo sensu, gdy wybieramy się tam na kilka dni - atrakcji jest tyle, że z pewnością nie zobaczymy nawet połowy. Tydzień wystarczy jednak na błogi plażing/smażing, ale nie to nas przyciągnęło. Uznaliśmy, że podzielimy nasz pobyt na Bałkanach na dwie równe części. Tydzień na południu (mieszkanie w Sarandzie) i tydzień na północy (hotel nad morzem w okręgu Lezhe). Jesteśmy typem odkrywców 🙂
Mieszkanie w Sarandzie
Miasteczko to zabetonowany kurort nadmorski. Jego uroda jest dyskusyjna ale ceny już nie, ponieważ czuć że są wyższe niż w reszcie kraju. Trochę czasu nam zeszło na szukaniu kryjówki od słońca poprzez AirBnB, ale znaleźliśmy nam odpowiadającą. W pełni wyposażona kuchnia, klimatyzacja, miejsc do spania dla 5 osób, internet i tv - było wszystko oprócz miejsca parkingowego (polowanie na wolną dziurę na ulicy), ale za to ze sklepem praktycznie przy wejściu do budynku. Cały urok mieszkania sprowadzał się do tarasu. Bardzo obszerny, z leżanką i hamakiem. To prawda, że standard noclegowy w Albanii odstaje od reszty turystycznych krajów, niemniej nie popadajmy w skrajność. My czuliśmy się po tygodniu w mieszkaniu Albiana naładowani pozytywną energią. Szukaliśmy bazy wypadowej do eksploracji południowej Albanii i to mieszkanie tę funkcję spełniło znakomicie. Jeśli szukasz czegoś tuż przy wodzie to poszukaj innych opcji.




Mieszkanie w centrum Sarandy kosztowało nas 562,19 zł za 7 nocy. Nie miało basenu i leżało na stromym zboczu 20 min. męczącym spacerem od plaży, ale za 26,71 zł/os. za dobę (!) nie ma co wybrzydzać. Było komfortowe i pozwalało odprężyć się po trudach dnia.
Hotel Rambuje
Szukając ciekawego miejsca na północy Albanii uznaliśmy, że potrzebujemy dostępu do basenu. Ta potrzeba luksusu skazała na niepowodzenie poszukiwania mieszkania i musieliśmy zrobić ukłon w stronę hoteli. Znaleźliśmy prawdziwą perełkę ukrytą na końcu świata w rezerwacie przyrody obwodu Lezhe - przestronny pokój, nowoczesna łazienka, śniadania, internet, tv i rzeczony basen. Naprawdę wszystko nam się w niewielkim resorcie Rambuje podobało... oprócz dojazdu. Ostatnie 1300 m to piaszczysto-żwirowa droga, która do równych nie należy. Jeśli jednak jesteś w stanie przeboleć trudy kilku minut podskoków na wybojach i tumanów kurzu to ta lokalizacja będzie idealną na północy kraju.





Hotel ze śniadaniami na 6 nocy kosztował nas 693 zł, a więc doba wyniosła 38,50 zł/os. To raczej spektakularnie niska cena w porównaniu do serwisu jaki mieliśmy. Bezpłatnie pozwolono nam pozostać w pokoju do 21:00 ostatniego dnia. Dlaczego? Bo Albańczycy są mili 🙂

Albania na własną rękę - wydatki na miejscu
Życie turysty w Albanii nie jest przesadnie drogie. Nie jest jednak super tanie, ponieważ w tej kategorii prym wiedzie od dłuższego czasu Ukraina (wschodnia i południowa). Albania na własną rękę wymaga analizowania wydatków i trzymania się budżetu, niemniej ciężko jest zbankrutować w tym fascynującym kawałku Europy.
Atrakcje i wejściówki
Większość atrakcji turystycznych jest w Albanii dostępnych za darmo dla dzieci. Definicja dziecka jest tutaj nad wyraz elastyczna, bowiem np. w Butrint Szymek łapał się do ligi prawie-nastolatków i bilet musieliśmy kupić, natomiast w Apollinie już nie. Jakkolwiek nie analizować braku precyzji przepisów i regulaminów faktem jest, że w tym kraju jest co zwiedzać i nie kosztuje to fortuny. Jesteśmy dość aktywni podczas podróży zagranicznych, więc i w Albanii wypadkowa wydatków oparta jest o kilkanaście obiektów. Spośród nich tylko kilka jest biletowanych, w tym część to tylko bilety parkingowe (plaża Gjipe). Z ręką na sercu i całkowicie świadomie odpuściliśmy sobie muzea.



Atrakcje (zamki, punkty widokowe, pomniki przyrody, parkingi) kosztowały nas przez 2 tygodnie łącznie 126,26 zł. To np. tyle ile jednorazowy wjazd naszej trójki na szczyt Sky100 w Hong Kongu.
Transport i paliwo
Mając wypożyczony samochód daliśmy sobie spokój z komunikacją publiczną. Ta jest tania podróżując w 1-2 osoby, ale przy większej grupie i dłuższym pobycie w Albanii znacznie praktyczniejszym rozwiązaniem jest auto. Miejsc, które odwiedziliśmy, nie sposób zliczyć na palcach obu rąk i nóg. Do zdecydowanej większości z nich nie dotarlibyśmy inaczej (jako turyści). Należy jednak podkreślić, że koszt benzyny był jednym z większych wydatków. Litr bezołowiowej 95 to wydatek ok. 170 ALL (ok. 5,90 zł, lipiec 2019). Nie przeszkodziło nam to w pokonaniu skromnych 1 955 km naszą małą pchełką.


Paliwo kosztowało nas 588,97 zł. Trzy tankowania, dwa opłacone gotówką w EUR, jedno kartą - zero problemów.
Komunikacja i internet
Albania na własną rękę w sytuacji gdy ten kraj leży poza UE i strefą Schengen wymaga od nas pilnowania wydatków. Jedna niepotrzebna minuta rozmowy telefonicznej i 8 zł mniej w portfelu. Na szczęście z pomocą przychodzą obecni tutaj paneuropejscy operatorzy oferujący karty sim dedykowane turystom. My wybraliśmy Vodafone (innych porównasz tutaj), który oferował 10 GB internetu, 100 minut i SMS lokalnych oraz 10 minut rozmów międzynarodowych w pakiecie na 14 dni. Kartę można kupić w punkcie tuż za odbiorem bagaży, w strefie ogólnodostępnej lotniska. Sprzedawca potrzebuje jedynie wykonać kopię strony paszportu z naszym zdjęciem.
Karta sim na cały pobyt kosztowała 46,80 zł. Nie mieliśmy nigdzie żadnego problemu z zasięgiem, nawet w górach.
Pamiątki
Różnimy się gustami, ale jedno nas łączy - lubimy coś przywieźć z zagranicznych podróży. U nas standardem jest choćby jeden magnes na lodówkę, ale często nie poprzestajemy na klasyce i szukamy w danym kraju czegoś extra. W Albanii ciężko było o coś takiego, ponieważ wprawni sprzedawcy cenią unikalne suweniry pamiętające despotycznego Hodżę. Łatwiej i taniej nabyliśmy trochę lokalnej ognistej wody - winogronowej Raki.


Koszt pamiątek przywiezionych z powrotem do Polski to 78,17 zł.
Jedzenie
Po mieszkaniu to drugi najważniejszy wydatek większości podróży 🙂 Nie inaczej było i u nas. Co prawda ceny w sklepach nie odbiegały znacząco od tych w Polsce, a bary i restauracje (poza typowo turystycznymi spotami) także trzymały rozsądny poziom, ale wydaliśmy zauważalnie więcej niż np. w Azji. Spędzaliśmy dużo czasu poza mieszkaniem/hotelem, co w oczywisty sposób wpływało na strukturę wydatków żywieniowych, ale bez przesady.





Wyżywienie pochłonęło z naszego budżetu 875,35 zł. Ponieważ nie konsumujemy dużo należy uznać tę wartość za nieco poniżej średniej. Tak nam się przynajmniej wydaje 🙂
Albania na własną rękę - trochę statystyki
Zdecydowanie więcej wydaliśmy przed wyjazdem, 69,94 % całego budżetu. Tutaj, co oczywiste, największy udział ma koszt biletów lotniczych (36,35 %), a najmniejszy (co też nie jest zaskoczeniem) ubezpieczenie z udziałem 4,43 %. Na miejscu najwięcej wydaliśmy na jedzenie (ponad 51 %) i paliwo (34,33 %), podczas gdy pozostałe pozycje stanowią znacznie mniejszy udział kosztowy. Relatywnie dużo poszło nam na jedzenie poza domem (prawie 62 % budżetu na jedzenie).
Samolot | 1 451,20 zł |
Mieszkanie i hotel | 1 255,19 zł |
Samochód | 1 108,76 zł |
Ubezpieczenie | 177 zł |
SUMA WYDATKÓW "PRZED" (3 os.) | 3 992,15 zł |
Atrakcje | 126,26 zł |
Paliwo | 588,97 zł |
Telefon i internet | 46,80 zł |
Pamiątki | 78,17 zł |
Jedzenie | 875,35 zł |
SUMA WYDATKÓW NA "MIEJSCU" (3 os.) | 1 715,55 zł |
Pełny koszt wyjazdu do Albanii na 15 dni dla 3 osób wyniósł nas 5 707,70 zł. To daje 1 902,57 zł na osobę i 126,84 zł na dzień. To tyle co 7-8 dni w 3-4* hotelu w pakiecie All Inclusive.
Albania na własną rękę - podsumowanie
Czy nasz wyjazd był drogi czy tani? Zależy jak go analizować. Albania jest blisko, więc wydaliśmy na dotarcie do tego kraju tyle ile za bilet lotniczy dla jednej osoby do Azji. Z drugiej strony paliwo jest drogie i raczej kiepskiej jakości, a ceny w kurortach potrafią odstraszać. Analizując jednak wszystkie wydatki musimy powiedzieć że Albania jest (jeszcze) tanim krajem.
Organizacja samodzielnego wyjazdu nie powinna być problemem a ciekawym doświadczeniem i wręcz oczywistym wyborem (zamiast all inclusive w hotelu). Albania dopiero się uczy funkcjonowania w realiach XXI wieku, gdzie normalnymi wydają się być płatności zbliżeniowe, autostrady i szerokopasmowy internet. Wielu z tych atrybutów tutaj nie uświadczymy, ale to tylko dodaje smaku krajowi. Jest niezadeptany, nieco dziki, bezpretensjonalny i urzekający. Pytanie jak długo jeszcze.
Hania i Bartek