Ateny odwiedziliśmy po raz drugi i z pewnością nieostatni. 9 lat przerwy zrobiło swoje – nie wszystkie ulice rozpoznaliśmy od razu, nie każdy kąt wydawał się znajomy. Niektóre bezpłatne atrakcje były teraz biletowane, ale niezmiennie piękne, monumentalne i przyciągające rzesze turystów. Dlaczego jednak pojechaliśmy do Grecji w październiku?
Ateny – jak zwiedzać miasto
Grecka stolica jest obecnie rozległą, kilkumilionową metropolią, jednak jej główne atuty są niezmiennie położone relatywnie blisko siebie. Umieszczając Akropol w centrum okręgu o promieniu do 3 km powinniśmy zahaczyć o zdecydowaną większość najciekawszych zabytków. Teraz wszystko zależy już tylko od nas, ponieważ liczba dni spędzonych w Atenach określi intensywność zwiedzania. My spędziliśmy tam 4 noce i 3 pełne dni. Długo? To optymalna ilość czasu, aby zobaczyć najważniejsze, a nawet udać się do Pireusu. Zegar nie dyktował nam warunków.
Ateny to zdecydowanie metropolia nie dla poruszania się samochodem. Ruch jest spory, a ponadto południowcy mają swój styl jazdy, który nie każdemu przypadnie do gustu. Najwygodniej po mieście po prostu… spacerować. Dłuższe dystanse (w końcu nogi zaczną boleć) warto pokonać metrem.
Dojazd z lotniska
Przygodę najpewniej zaczniemy lądując na ateńskim lotnisku, które jest oddalone od miasta o ładnych parę kilometrów. Dojazd nie powinien nastręczyć kłopotów, jednak warto jeszcze w domu policzyć co się bardziej opłaca. Warto wspomnieć, że transport z/na lotnisko jest oddzielnie płatny w stosunku do biletów komunikacji miejskiej:
- Autobus – linia X95 na Plac Syntagma za 6 EUR/os. (dzieci czasem dostają zniżkę 50%, ale w naszym przypadku kasjer nie był tak uprzejmy), czas przejazdu 40-60 minut głównie mocno obciążoną drogą lokalną z mnóstwem przystanków.
- Metro – linia M3 na Plac Syntagma, Monastiraki (przesiadki) za 10 EUR/os. (dzieci mają zniżki, a poniżej 6 lat jeżdżą za darmo), czas podróży to 30-45 minut i kilka stacji po drodze.
My wybraliśmy transport kołowy, ponieważ szarpnęliśmy się na dodatkowy bilet pięciodniowy w cenie 9 EUR/os. (bez zniżki dla dziecka). Pozwolił on na przemieszczanie się między bardziej oddalonymi atrakcjami oraz wizytę w Pireusie.
Ateny – gdzie mieszkać
Z pewnością nie należy rozglądać się za hotelem lub mieszkaniem w okolicy Placu Omonia oraz na północ od niego, w kierunku Muzeum Archeologicznego. Przy pierwszej wizycie w Atenach nocowaliśmy właśnie w tych rejonach i wiedzieliśmy, aby tego błędu nie popełnić ponownie. Minęło 7 lat, a liczba imigrantów czy narkomanów zaściełających ulice w tej części miasta dramatycznie wzrosła. Poza tym obszar nie należy do najładniejszych.
Mając bilety na komunikację mogliśmy poszukać czegoś przytulnego blisko metra, nieco poza turystycznie wydeptanymi ścieżkami (Syntagma, Plaka, Monastiraki), a przez to tańszego. Padło na dzielnicę Kynosargous i apartament z AirBnb na najwyższym piętrze klasycznej kamienicy z cudownym tarasem, choć bez widoku na Akropol. Ten mieliśmy oddalony w linii prostej o 1 kilometr. Cicha i bezpieczna okolica.
Co i jak zwiedzać
Ateny to jedno wielkie muzeum. Planów na poznanie jego atrakcji jest wiele i zawsze będą uzależnione od portfela oraz dostępnego czasu. Mając kilka dni postanowiliśmy zrealizować „rozszerzony plan obowiązkowy”.
Nie ma sensu omawiać poszczególnych miejsc, do których dotarliśmy naszą rodzinną grupką. Każdy z ateńskich zabytków wymagałby oddzielnego wpisu. Warto jednak nadmienić, że duża część z nich jest bezpłatna. Co polecamy? Ot, takie nasze małe top 7:
- Stacje metra – znajdują się w nich nieprzebrane skarby starożytności. Pieczołowicie odrestaurowane i zabezpieczone cieszą teraz oko podróżujących.
- Anafiotika – czyli osiedle budowniczych z Anafi, którzy przenieśli klimat wyspy na zbocze Akropolu. Wąskie uliczki i białe domy zachwycają, a historia o tym, że domy budowano w ciągu jednej nocy, aby stać się właścicielem ziemi zadziwia.
- Zmiana warty na Pl. Syntagma – odbywa się przy Grobie Nieznanego Żołnierza, codziennie o pełnej godzinie. Najbardziej uroczysta ma miejsce o 11:00 w niedzielę. Choć to moment doniosły i poważny, ciężko powstrzymać uśmiech widząc gesty wykonywane przez żołnierzy.
- Ogród Narodowy – leży tuż przy Parlamencie i jest świetną opcją na odpoczynek po trudach zwiedzania. Ponad 500 różnych gatunków roślin i małe zoo.
- Wzgórze Lycabettus – najwyższe w Atenach i gwarantujące cudowną panoramę miasta. Warto wspiąć się na nie pieszo (są ścieżki i schody), ponieważ kursująca kolejka nie dość że droga, to biegnie przez wnętrze góry.
- Wzgórze Filopapposa – zdecydowanie popularniejsze i leżące tuż przy Akropolu, a przy tym niższe i niewymagające. Spotkasz tu wielu turystów ale również… żółwie. W połowie drogi na szczyt znajduje się więzienie Sokratesa. W V w. p.n.e. wykuto w skale kilka pomieszczeń, w których jak mówi legenda, przetrzymywano Sokratesa. Podczas II wojny światowej w jaskiniach ukryto zabytki z ateńskich muzeów i zamurowano wejścia. Dzięki temu przetrwały.
- Pireus – warto przejechać się metrem na wybrzeże i pospacerować wśród pięknych jachtów, usiąść na kawę i delektować się klimatem.
Płatne atrakcje bezpłatne?
Planując wizytę w Atenach warto uwzględnić w grafiku jeden dzień. Od 28.10. do końca lutego w niedzielę odwiedzimy większość atrakcji turystycznych zupełnie za darmo. W naszym przypadku było to kilkaset złotych w portfelu! Pogoda na początku listopada jest ciągle wyborna, a temperatura nie męczy tak jak w lipcu czy sierpniu. Nie dość, że jest po prostu przyjemniej, to można sporo zaoszczędzić.
W tym systemie odwiedziliśmy Akropol i okalający Areopag, Forum Rzymskie i Wieżę Wiatrów czy Muzeum Akropolu i Muzeum Archeologiczne. Emocjonujący czas!
Co i gdzie zjeść
Grecka kuchnia jest przepyszna. To nie tylko klasyczna sałatka z fetą, oliwki i wino. Szukając fajnych lokali, w których moglibyśmy się posilić, zawsze trafialiśmy na Savas przy stacji metra Monastiraki. Tu mieliśmy gwarancję smacznego jedzenia za niewygórowaną cenę. Nie jest to knajpa na miarę gwiazdek Michelin, ale kompletnie nam to nie przeszkadzało gdy pochłanialiśmy souvlaki.
Zwiedzając ateńskie uliczki warto poszukać Falafellas, które w 2019 roku otrzymało nagrodę w konkursie Tasty Awards, w kategorii Street Food. Przy okienku zawsze jest kolejka, ale warto zaczekać. Falafel, czyli kotleciki z ciecierzycy z warzywami, zawinięte w pitę, to ich główna propozycja. Naprawdę pyszne!
Vanilia Bistro kojarzy nam się z kolei z fantastyczną grecką kawą. Naprawdę, nie pamiętamy gdzie piliśmy lepszą. Wracając z Akropolu do domu piechotą szliśmy ciągle w dół, aż drogą losowania uznaliśmy, że czas na przerwę. To był cudowny pomysł. Na tyle przypadł wszystkim do gustu, że spędziliśmy tu dobre dwie godziny.
Ateny to także fantastyczne cukiernie. W jednej zabawiliśmy dość długo, ale było warto. Wiedzeni opiniami w internecie spróbowaliśmy ciast i deserów w rodzinnej cukierni Stani na M. Kotopouli 10. Ciasta kosztują ok. 3 EUR, a grecka kawa 2 EUR. Każdy z nas wybrał inne ciastko i każde było pyszne. Niebo w gębie!
Wracając z Muzeum Archeologicznego naszła nas ochota na dodatkowy zastrzyk cukru. Wstąpiliśmy do ponoć bardzo popularnej cukierni Krinos na tyłach Varvakios Central Market po… pączki. Cukiernia ma długą tradycję, ale nie każdy wie, że od 1855 roku do 1923 była apteką. Polecamy spróbować tradycyjnych drożdżowych pączków loukomades polewanych miodowym syropem. Są miękkie i bardzo smaczne, a za porcję widoczną na zdjęciach zapłaciliśmy 3,5 EUR.
Celowo omijaliśmy restauracje z tzw. białymi obrusami. Szukaliśmy (i nie wstydzimy się tego) relatywnie taniego i dobrego jedzenia w przyzwoitych warunkach. Ateny są pełne lokali gastronomicznych „z okienka”, więc niskobudżetowy turysta z pewnością znajdzie coś dla siebie.
Zakochaj się w tym mieście
Sercem Grecji są Ateny. Czy Twoje serce także zabije mocniej w tym mieście? Jesteśmy tego pewni! Co prawda wolimy wino od ouzo oraz przedkładamy oliwki nad mięso, to jednak wszystko razem bardziej nam smakuje niż (o matko!) polski schabowy. Ateny są fantastyczną destynacją na kilka dni między jesienią a wiosną, z uwagi na łagodny klimat oraz relatywnie wysokie temperatury w tym okresie. Trafiając tam w weekend oszczędzisz majątek. W każdy inny dzień tygodnia będziesz jednak podobnie oczarowany ludźmi, klimatem, historią i kuchnią.
Nawet nigdy nie pomyślałam aby się tam wybrać, jakoś zawsze wydawało mi się, że to nie dla mnie. Jednak patrząc na zdjęcia muszę przemyśleć temat, oby tylko czas pozwolił.
Ateny są na tyle blisko, że wystarczy weekend 🙂 Polecam!